Był sobie Evil

Czas mija nieubłaganie, z wyjazdu na wyjazd coraz trudniej zabrać mi się za napisanie podsumowania w sensownym terminie, a z każdym kolejnym dniem wspomnienia są coraz bardziej kolorowe, niczym magiczne cuksy Harrego Pottera. Cóż, zaryzykuję i nadgryzę…

Pomiędzy lutym, a lipcem zazwyczaj niewiele mam czasu na granie, nie inaczej jest w tym roku. Z tym większym sentymentem wspominam ów Evil, z dnia na dzień dostrzegając kolejne walory i pobudzajac tęsknotę za graniem oraz nerdowskimi pogaduchami.

W liczbach Evil był uroczy, równo trzydziestu uczestników, osiemnaście sesji, równo po sześć każdego dnia. Sporo się działo, ale jeśli chodzi o granie, wspomnę tylko te sesje, które dotyczyły mnie. W czwartek poprowadziłem Warlocka, a do stołu siedli ze mną Jaro, Maro, Mieszko i Sapril. System z dość śmiertelną mechanką został potraktowany przez graczy dość luźno, co zakończyło się TPK, choć mój udział w tej masakrze to jakieś 50%, bo jedną z postaci zaciukał inny gracz, który chwilę potem sam także pozegnał się ze swoją pokraką. Materiału zeszła może połowa, więc może kiedyś odgrzeję tego fantaziakowego kotleta na innym silniku. Było wesoło, dobrze się bawiłem, a granie w Pubie, zwłaszcza w czwartek, ma swój urok.

Na stołach obok, ekipa Złego Janka szukała złota zagrabionego przez nazistów, Pan Roman prowadził śmiałków pośród Rzek Londynu, Triki szukał Cienia Władcy Demonów, Psyl Wyprawił kilka osób za Mur, a w domku obok Magda doprowadzała do szaleństwa trzech panów… i jedną panią też. Gdzieś tam na parapecie, zza płonącej czarnej świeczuchy, z portretu wykonanego przez Rafała Szłapę, spozierał na nas Furiath, który zostawił nas na jakiś czas dokładnie rok wcześniej. Zgodnie z życzeniem, było bez biadolenia.

W piątek, w czasie gdy w pubie Moloch w osobie Technika nękał gromadę nieszczęśników gdzieś na pustkowiach postapo Ameryki, ekipa Szarego zbrojnie konfrontowała się z pomiotami przedwiecznego, Revek udowadniał damom i dżentelmenom, że jednak Genesys, tsar transferował komiksowy świat Usagiego Yojimbo na jawę, a Zły Janek prowadził Troubleshooters, ja wraz z Marem, Mieszkiem i Panem Romanem, na zlecenie Trikiego rozkręciliśmy niezłą rozrubę w Ostogrodzie. Uwielbiam łotrzykowskie fantaziaki, na tej sesji bawiłem się wybornie, kontynuacja kampanii, którą rozpoczęliśmy od eksploracji Davokaru bardzo przypadła mi do gustu i mam nadzieję, że będzie dokładka.

W sobotę Smartfox i Jaro powiedli ekipy przez starą i nową odsłonę Night City, Pan Roman pokazał, że Cthulhu niejedno ma imię, tsar poprowadził Spelljammera, a Paladyn wyrwał trzy kobiety na Hard… City. Ja w tym czasie zaszyłem się z Michem, Moniką, Zydym i muzą z lat ’90 w pokoju na górze, z którego eksplorowaliśmy zabytki Rodos, zakamarki Wiednia i góry Bośni. Broken Compass to dobra gra jest, na pewno będę do niej wracał.

Jakoś wytrzymam te półtora miesiąca, Reset 2023 tradycyjnie w drugi weekend lipca, a dokładnie 6-9. Dzięki i do zobaczyska już niedługo. W Evilu udział wzięli: Paladyn, Senmara, Jaro, Magda, Camparis, Ochłap, Revek, Nika, karp, Monika, buu, Sandra, Michu, psyl, Szary, Żuku, Żydy, tsar, Smartfox, Maro, Balbina, Aga, Technik, Zły Janek, Marcelina, Triki, Akira, Sapril, Pan Roman, Orant, Mieszko oraz mniej widoczni na zdjęciu Pajmon, Fiona i Wnuku.

Ten wpis został opublikowany w kategorii Wyjazdy erpegowe. Dodaj zakładkę do bezpośredniego odnośnika.

13 odpowiedzi na „Był sobie Evil

  1. Sapril pisze:

    testowanie zalogowania się 🙂

  2. Konrad Maluszycki pisze:

    czekamy na sygnał z centrali. 🙂
    oby nie wyskoczyło: „przepraszamy za usterki”

  3. KFC pisze:

    Jak to się mówi OKRUTNIK 👺

Dodaj komentarz